2014/02/01

Bölge bazaar


Sobota bez porannego bazaru to sobota stracona. Praktycznie od samego początku każdego tygodnia odwiedzałyśmy turecki bazar oddalony od nas tylko jedną stację metra. Jednodniowe zakupy pozwalały nam się zaopatrzyć w warzywa i owoce na cały tydzień. A znaleźć tam mogłyśmy niemal wszystko!


Oprócz owoców i warzyw, mogłyśmy znaleźć tam każdego rodzaju sery, świeżo złowione ryby i przetwory domowej roboty. Żeby uniknąć dużego ruchu, wstawałyśmy wcześnie rano i byłyśmy prawie równo ze sprzedawcami. Całe przygotowanie stoiska trwało stosunkowo długo. Czyścili oni warzywa, układali równo owoce. Oczywiście wszystko to po to, żeby zachęcić do kupna u nich. Bo konkurencja duża, a szansa na zarobienie pieniędzy tylko tego dnia.


Ryby każdego rodzaju. Małe sardynki, makrele, leszcze, łososie i krewetki. Specjalistą od ryb nie jestem. Tyle co rozpoznałam i doczytałam. Pewnie zagorzali wędkarze rozpoznali, by więcej gatunków również tych niespotykanych w polskich wodach. Sery również oferowali w kilku rodzajach. Kozie i owcze, tłuste i chude. Ku uprzejmości sprzedawców spróbowałam prawie każdego rodzaju.


Ale najlepsze i tak mieli pomarańcze. Dostępne cały rok. Małe, średnie i duże. Słodkie i kwaśne. Soczyste i mniej. Ceny jak widać. Grosze... Szczerze zastanawiałam się jak oni w ogóle na tym zarabiają...


W sumie mój tygodniowy jadłospis zależał od tego co kupiłam na bazarze. Jednego dnia kupiłam dynię i szukałam pomysłu co z niej zrobić. Spróbowałam zupę dyniową, którą jak najbardziej polecam. Znalazłam też przepis na placki dyniowe, ale nie zdążyłam ich zrobić, ponieważ zepsuła mi się dynia. Niestety dużo warzyw nie mogło długo leżeć. Wszystkie warzywa są świeże, zrywane w okresie pełnej dojrzałości, dlatego data przydatności jest bardzo krótka. A gotując tylko dla siebie nie zużywałam wszystkiego w czasie.


Do tego ciężko było dogadać się, że chcemy tylko sztukę brokuł, pęczek szpinaku czy trzy cebule. Zawsze kilogram albo pół. Chociaż później dawałyśmy w rękę lira albo pół i brałyśmy sobie do reklamówki taką ilość jaką chciałyśmy, żeby nie brać za dużo i potem tego nie wyrzucać.


Najczęściej oliwki jakie kupimy w Polsce to zielone, nadziewane papryczką. A ile tak naprawdę jest rodzajów! Zielone, brązowe, czarne. Od filigranowych do wielkości małej śliwki.






Właśnie jednej rzeczy zapomniałam spróbować! Pieczonych kasztanów. Podobnież smakują jak orzechy, ale muszę się sama przekonać.


Moim zdaniem Polacy odżywiali by się znacznie lepiej, gdyby mieli dostęp do tego co tutaj przedstawiła. A jeszcze za taką cenę to i student pokusił by się na zmianę trybu odżywiania. Wiem po sobie jak wyglądała moja dieta przez ostatnie cztery miesiące. Słodycze często zastępowane owocami. Na obiad zawsze wymyślałam coś innego, czego w Polsce raczej nie jadam.


A jak mi się oczy na widok truskawek w styczniu ucieszyły! Może i zachwycam się za bardzo, ale przyznajcie, że w Polsce tego nie mamy. A jak mamy to musimy płacić kolosalne pieniądze, za owoce i warzywa zatruwane pestycydami.


Pisałam na początku o układaniu wszystkiego przez sprzedawców. Te pomidory wyglądają świetnie! Aż chce się je spróbować. Kolor czerwieni przykuwa uwagę! Do tego w tej części bazaru unosił się piękny zapachy świeżych warzyw i owoców...


A poniżej nasz ukochany sprzedawca. Byłyśmy u niego co tydzień. Pewnie dziś nas również wyczekiwał :) Zawsze zapakował nam reklamówkę owoców, już nawet nie pytając czego i ile. Chciał za to lira lub dwa symbolicznie. Do tego w rękę dał grejpfruta czy jabłko. Człowiek z sercem na dłoni. Nie musieliśmy rozmawiać, ale zawsze wymieniliśmy uśmiechy, które znaczyły dużo więcej.


Moje serce najbardziej poruszały siedzące babuszki przebierające cebule albo ziemniaki. I małe dzieci, które od małego muszą pomagać rodzinie na polu i od rana w sprzedaży.



I ludzie żebrzący. Też na ich widok ściskało mi serce. Ale w sumie niezależnie w jakim kraju, to zjawisko jest smutne i przytłaczające.


A na zakończenie bazaru poranne śniadanko. Gözleme- ciasto przyrządzane na drożdżach, nadziewane do wyboru szpinakiem z serem feta lub ziemniakami. Podobno łatwe do przyrządzenia w domu na patelni. Niedługo zacznę uczyć się kilku tureckich specjałów, które mi najbardziej zasmakowały :)

1 komentarz:

  1. Uwielbiam robić zakupy na takich bazarach...
    Kuszą smakiem i zapachami...

    OdpowiedzUsuń