2014/01/14

Konak

20.09.2013r. w kalendarzu zapisałam KONAK- GIRLS DAY. Tydzień fascynacji Izmirem wciąż trwał. A ten dzień umocnił mnie w przekonaniu, że warto tu być i na pewno nie zmarnuje tutaj swojego czasu. Nasza mentorka (krótko mówiąc, osoba przydzielona do pomocy przyjezdnym erasmusą), Dilara- przeurocza, mega pomocna dziewczyna, zrobiła wszystko, aby ten dzień był udany i żebyśmy zobaczyły i spróbowały wszystkiego. Konak to można powiedzieć centrum Izmiru. Jest przeogromny bazar, komisariat policji, w którym załatwialiśmy ikamet (ale o tym później), ryneczek, wybrzeże z zieloną trawką, gdzie za dnia przesiaduje masa ludzi. Zaczęłyśmy od spaceru, chodziłyśmy w okół i z uwagą słuchałyśmy wszystkich rad Dilary, przy okazji przyglądając się wszystkiemu co nas otacza. W słońcu wszystko wygląda dwa razy lepiej niż w pochmurny dzień. Kolory nieba, ziemi, trawy, bloki i uroczy kolorowy mostek na drogą. Wszystko robi wrażenie, kiedy jesteś w nowym miejscu...
Dwie mniej pilne uczennice, zostały z tyłu, zobaczyły 'magika' z króliczkiem i dały się nabrać. Głupia, męcząca te słodkie zwierzątka zabawa, że niby ci królik przyszłość powie, jak dostanie po pyszczku pięć razy i wyciągnie karteczkę. Nie pamiętam ile zapłaciły za to przedstawienie, ale jakoś dużo za dużo. Potem poszłyśmy na lunch. Oczywiście jak Turcja to kebab. Ale nie taki zwykły, pozwoliłyśmy Dilarze zamówić za nas. I co dostajemy? Ceramiczny talerz, z baraniną na picie (chlebku) z łyżką jogurtu u boku i grillowanym pomidorem i papryczką. Pychota! Do popicia nie cola- jesteśmy w Turcji tu pijemy Ayrany. Na początku nie byłam do nich przekonana (lekko słony, rzadki jogurt), ale ku końcowi stałam się fanem i mam nadzieję, że w większych marketach w Polsce znajdę je. Cudowny, naturalny probiotyk... I oczywiście jak się kończy Girls day? Bazarem! Nie wiem czy we wszystkich centrach handlowych w Warszawie jest tyle ciuchów co na tym bazarze... i ludzi. Oczywiście nie wspomnę o oryginałach jakie tam znalazłyśmy. Channel, Prada, LV, MK, Nike, Adidas i co tylko dusza zapragnie. Z każdego rogu krzyczący sprzedawca- każdą nazwę po kolei, super atrakcyjną cenę, indirimy i inne takie. A jak cię już dorwą to nie odpuszczą, póki nie kupisz. Bo dla nich 'price is not a problem' i tak ze 120 robisz 60. Magia, co? Dochodząc do końca dnia, doszłyśmy do stoisk z wyciskanymi sokami. Witaminki dla chłopczyka i dziewczynki :D Za lira (ok. 1,5 pl) dostajesz kubek świeżo wyciskanego soku z owoców jakie sobie wybierzesz. Może być gotowa kombinacja, i może być twoja własna fantazja. Dla mnie najprościej winogronowy sok wygrywa! I mieszanka zwana Atom 10 różnych owoców- m.in. pomarańcze, ananasy, kiwi, jabłko, truskawka, granat... Można powiedzieć, że zakochuję się w Turcji? No prawie...


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz