2014/01/16

orientation week


Wakacje powoli się kończą, zaczynamy 'naukę' od tygodnia integracji, zapoznania, i kilku niespodzianek przygotowanych przez miejscowe biuro Erasmus. Pierwszy dzień- zwiedzanie kampusu. EGE University to czwarty najstarszy uniwersytet w Turcji. Studiuje tu około 50 tysięcy osób na 12 wydziałach- od medycyny po stosunki międzynarodowe. Dzielnica Bornova, w której mieszkamy i znajduje się uniwersytet to w połowie sam kampus uczelni, a 3/4 mieszkańców to studenci :P Szczerze, nie przygotowywałam się zbytnio przed przyjazdem tutaj, bo chyba nie zdawałam sobie sprawy, że jest taka potrzeba. Wszystkiego dowiadywałam się na miejscu, i lepiej, bo dałam się pozytywnie zaskoczyć...
Drugi dzień- prezentacja z najlepszej strony, czyli poznaj Turcję od kuchni. Zostaliśmy zaproszeni na lunch w pięknym stylu. Dobrze, że ubrałam sukienkę, bo w szortach czułabym się nieswojo... Najpierw powitanie, uścisk dłoni z najważniejszymi osobami na uczelni (ok. 140 erasmusów i 10 przedstawicieli), i zasiadamy do stołów. Wszystko jak w pięciogwiazdkowej restauracji, piękna zastawa, kelnerzy, kwiaty- można poczuć się wyjątkowo. Kolejna degustacja tureckiej kuchni i nowa miłość- pudding czekoladowy. Nie, to nie jest polski budyń, coś znacznie lepszego. A po- jak na studentów przystało poszliśmy na piwo :) Dzień trzeci, załatwianie kilku papierkowych spraw tj. pozwolenia na pobyt, karty miejskie i wprowadzanie zmian do dokumentów z uczelni. IKAMET- mała granatowa książeczka, warta 100 euro i 2 godziny w kolejce, tylko po to żebyś mógł legalnie przebywać w Turcji- jakby sama wiza nie starczyła. Na polaków szczęście, jeśli jesteś studentem 'Erasmus' wizę dostajesz za darmo, jeśli zgłosisz się przed wyjazdem do ambasady Turcji w Warszawie. Hiszpanie, Niemcy i inni, płacili po około 50-60 euro. Sumując sporo, za samą możliwość mieszkania w Turcji. Jak już biurokrację miałyśmy za sobą, nasza kochana mentorka zabrała nas na kolejny bazar, tym razem 'przenośny' do Karsiyaki. Ojoj... co owoców tam było i warzyw! Bazar w Konak to typowo ubrania, a tutaj połowa ubrań, druga połowa to spożywka. Dla mnie raj! Kocham owoce, warzywa, przyprawy, świeże sery, wszystko co związane ze zdrową żywnością- więc możecie sobie mnie wyobrazić. "Poproszę kilogram moreli suszonych... o daktyle... mmm.. dobre- to jeszcze pół kilo daktyli!" Przy jednym stanowisku stałyśmy pół godziny, bo sprzedawcy częstowali nas wszystkim co mieli..
Truskawki, mandarynki, pomarańcze, ananasy wszystko przepyszne, słodkie i soczyste... Oczywiście grzechem było nie wziąć :)






 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz